W Londynie rywalizować będzie 98 zawodniczek. Do bezpośredniej walki o medale przejdzie 8 najlepszych gimnastyczek w ćwiczeniach na poszczególnych przyrządach (równoważnia, poręcze, skok i ćwiczenia wolne) oraz 24 panie, które zdobędą najwięcej punktów w wieloboju (wszystkie cztery konkurencje łącznie). W każdym z finałów uczestniczyć będą mogły maksymalnie dwie zawodniczki z jednego kraju, a to znaczące ułatwienie dla Polki.
- Jeśli wystartuje tak pewnie, jak podczas mistrzostw kraju w
Krakowie, to ma duże szanse na finał w wieloboju. Na przyrządach będzie o to trudniej - uważa Ireneusz Nawara, honorowy prezes Polskiego Związku Gimnastycznego i telewizyjny komentator.
Sama zawodniczka unika jednoznacznych deklaracji: - Nasz
sport jest niewymierny. Oceniają nas ludzie i to od nich w dużej mierze zależy nasza pozycja. Chcę po występie mieć pewność, że zrobiłam wszystko, co mogłam, że wszystko wyszło tak, jak nad tym pracowałam w okresie przygotowań.
Będzie to jej drugi start w igrzyskach. W Pekinie zajęła 46. miejsce w wieloboju.
- Od tamtego czasu w moim sportowym życiu dużo zmieniło się na lepsze. Mam więcej radości z tego, co robię i czuję się spełniona - podkreśla.
Reprezentantka Kusego dominuje na krajowym podwórku. W swoim dorobku ma też 7. miejsce w ME na równoważni i 10. w wieloboju oraz 3. miejsce w Pucharze Świata w ćwiczeniach na poręczach.
- Cały czas się rozwija. Jest bardzo dobrze przygotowana technicznie i podniosła trudność układów. Do Londynu pojechała w optymalnej dyspozycji - ocenia Nawara.
Jak podkreślają jej najbliżsi, do olimpijskiego poziomu doszła dzięki zaangażowaniu włożonemu w treningi ze szkoleniowcem Jarosławem Dudą.
Do najsilniejszych stron Pihan-Kuleszy należą ćwiczenia wolne i równoważnia. - Ten przyrząd bywa niekiedy loteryjny i właśnie przez równoważnię byłam tak niezadowolona ze swojego startu w Pekinie. Trochę
ciążą jeszcze nade mną "demony" tamtego występu, ale robię wszystko, żeby nie myśleć o tym zbyt dużo - tłumaczy.
- Trzeba naprawdę kochać ten sport, by zająć się nim na poważnie. Aby odnieść sukces, wymagane jest samozaparcie i ciężka praca - uważa pani Teresa Pihan, mama Marty. - Córka wystartuje na sali i sprzęcie, który już zdążyła poznać. Jest w Londynie wspólnie z mężem [Roman Kulesza również jest gimnastykiem i wystartuje w sobotę] i trenerem, z którym się świetnie dogaduje. Dlatego jestem większą optymistką niż w Pekinie.