Rozmowa z trenerem Wilków Morskich
Jakub Lisowski: Budowa mocnego zespołu w oparciu o King Wilki Morskie i AZS Radex jest przesądzona. Czy pana podopieczni nie pomyśleli sobie, że teraz już tak bardzo nie muszą się spinać, bo jak nie wejdą, to AZS się utrzyma w I lidze? Po wynikach widać, że nie, ale pan lepiej to widzi na treningach?
Marek Żukowski: Dla nas - Wilków Morskich - droga do I ligi jest jedna - awans. Są prowadzone rozmowy z Radeksem, ustaliliśmy plan działania na najbliższe miesiące, ale nic jeszcze nie jest definitywnie przesądzone, nic nie jest rozstrzygnięte. Chłopcy mają tego świadomość, choć spraw przyszłości na treningach nie poruszamy. My jesteśmy w kontakcie z Polskim Związkiem Koszykówki, rozmawiamy, jak to będzie wyglądać w praktyce, ale to wszystko dzieje się poza zespołem. Zespół ma grać, wygrywać i na parkiecie zdobyć awans. To - podkreślę - jedyna droga.
Droga do I ligi dla Was wydaje się dość dobra, bez specjalnych pułapek, dziur w jezdni.
- Może i tak, ale solidnie szykujemy się do play-offów. Chcemy być w najlepszej formie. Znamy dobrze ligowych rywali, z większością wygrywaliśmy. Zanotowaliśmy jedną porażkę, co też nas trochę nauczyło. Nikt nas niczym nie powinien zaskoczyć, ale... przed nami play-off. Do tego, byśmy przystąpili do nich z 1. miejsca brakuje nam jednego zwycięstwa i mam nadzieję, że szybko te zadanie wykonamy. A same play-offy to dość specyficznie rozgrywki, rządzą się swoimi prawami. W ostatnich sezonach padały najróżniejsze rozstrzygnięcia i to nie tylko w polskich ligach, ale i w
NBA, Eurolidze i na innych szczeblach. U nas sytuacja jest o tyle specyficzna, że będziemy grać do dwóch zwycięstw, więc margines błędu jest bardzo wąski.
Jak ze zdrowiem zawodników przed kluczowymi tygodniami?
- Odpukać, dobrze. Czasami ktoś wypadnie na jeden, dwa mecze, ale ciężkie kontuzje nas omijają. Chciałbym, by tak pozostało do końca sezonu, a o resztę jestem w miarę spokojny.
Podczas specjalnej konferencji przedstawicieli miasta, AZS i Wilków oficjalnie potwierdzono wolę połączenia sił. Czuje pan teraz większą satysfakcję? Jak stare STK Szczecin się rozpadało, to pan z grupą zapaleńców budował obecną pozycję Wilków Morskich...
- Tak się złożyło, że panowie Nagay'owie zajęli się AZS i
koszykówką seniorską, a ja zająłem się grupami młodzieżowymi w Wilkach Morskich. Czasy były trudne dla szkolenia dzieciaków, ale więcej mogliśmy stracić. Naprawdę łatwo jest wszystko rozwalić, a dużo trudniej zbudować. Konsekwentną i solidną pracą udało się zbudować ten klub, doprowadzić do obecnej sytuacji. Ale to dopiero kolejny punkt planu, który kiedyś sobie założyliśmy i staramy się realizować. Do jego finału jeszcze trochę brakuje, ale idziemy we właściwym kierunku.
Będzie pan trenerem pierwszoligowego zespołu Wilków Morskich?
- Mam teraz zadanie do zrealizowania, czyli wywalczenie awansu z Wilkami do I ligi. Na tym się chcę skupić. Pewnie będę brany pod uwagę, ale na razie nie chcę o tym myśleć. Przyjdzie na to czas.
Rozmawiał Jakub Lisowski
Sobotnie spotkanie z Notecią
Inowrocław rozpocznie się o godz. 17 w hali SP 35 przy ul. Świętoborzyców. Wstęp wolny.