Mecze Politechniki i KSS
Kielce przełożono na środę, bo polskie zespoły walczą w europejskich pucharach. O ile mecz koszalinianek nie miał już znaczenia, to rywalizacji kielczanek przypatrywano się w
Szczecinie.
Ale po kolei. Politechnika wiedziała już przed meczem, że bez względu na wynik zajmie 4. pozycję. Nic więc dziwnego, że trener Gienadij Kamielin potraktował na luźno rywalizację z mistrzem Polski i o mały włos jej nie wygrał. Na trzy minuty przed końcem był remis, ale w kluczowym okresie karnego nie wykorzystała Sylwia Lisewska i Łączpol wygrał dwoma bramkami. Ważniejsze, że szkoleniowiec dał pograć wszystkim zawodniczkom.
Łączpol Gdynia - Politechnika Koszalin 32:30 (15:13)
Politechnika: Szywierska, Piechnik - Matuszczyk 6, Odrowska 5, Lisewska 4, Łach 3, Kobyłecka 3, Dąbrowska 2, Gajdzis 2, Koprowska 2, Dworaczyk 2, Muchocka 1, Chmiel 0, Rybicka 0, Nowicka 0.
Niespodzianka, a nawet sensacja w
Kielcach. KSS przegrał u siebie ze Startem Elbląg 24:26 i tym samym przed zespołem Pogoni Szczecin otworzyła się niespodziewana szansa na zajęcie 5. pozycji przed play-offami. Wszystko w rękach szczecinianek. Jeśli w sobotę pokonają Piotrcovię, to będą piąte. A to da im Politechnikę za przeciwnika w ćwierćfinale play-off.