Kaliszanom nie idzie w rozgrywkach - cztery pierwsze mecze sezonu przegrali i zajmują ostatnie miejsce.
- Do Stargardu jechaliśmy pełni nadziei, że w końcu przełamiemy się i zdobędziemy pierwsze punkty. Niestety, życie nas brutalnie zweryfikowało - podkreślał Zajączkowski.
Błękitni też chcieli się przełamać, bo przegrali trzy ostatnie mecze i spadli na 14. lokatę w tabeli II ligi. Za każdym razem porażki były pechowe, jedną bramką.
- Mieliśmy już tego dość, a ciśnienie wokół zespołu było coraz większe. Cieszę się, że chłopcy wytrzymali presję. Jestem z nich naprawdę dumny i pełen nadziei na przyszłość - mówił opiekun Błękitnych Krzysztof Kapuściński.
Gospodarze przeważali od początku, ale do 30. minuty nie potrafili tego zaakcentować bramką. Ale gdy już trafili - to po chwili dorzucili drugą bramkę, a jeszcze przed przerwą mieli dwie kolejne akcje na gole. Druga połowa podobna - stargardzianie trafili dwa razy, a gdyby wykorzystali tylko sytuacje ponad stuprocentowe - to skończyłoby się wynikiem 7:0. Sam Robert Gajda - najbardziej doświadczony gracz Błękitnych - zmarnował trzy wyborne okazje.
- Gdyby wszystko trafiali, toby w Barcelonie grali - zażartował jeden z kibiców, ale też złościł się, że zawodnicy marnują świetne okazje. Błękitni mogli wypracować sobie dużą przewagę w bramkowym stosunku w tabeli.
- Byliśmy tylko tłem - stwierdził Zajączkowski.
- Mam nadzieję, że ciśnienie teraz zejdzie. Dajcie szansę tej drużynie - w większości to młodzi chłopcy, którzy muszą jeszcze nauczyć się walczyć z przeciwnikiem i stresem - zauważył Kapuściński.
Błękitni Stargard - Calisia Kalisz 4:0 (2:0)
Bramki: Magnuski (30.), Pustelnik (31.), Gajda (51.), Fadecki (74).
Błękitni: Ufnal - Wojtasik, Jasitczak, Pustelnik, Wawszczyk, Więcek, Poczobut, Kazimierowicz (79. Jankowski), Szych (61. Fadecki), Magnuski, Gajda (72.
Duda).