WKK
Wrocław dotychczas u siebie nie przegrywał, Wilki potrafiły wygrać jedynie w Stargardzie ze słabą w tym sezonie Spójnią. To dla naszego zespołu był kolejny test możliwości drużyny. Na papierze są one duże, ale dotychczas brakowało dowodów na parkiecie. Zwycięstwo we
Wrocławiu jest dobrym prognostykiem na przyszłe tygodnie.
Wilki Morskie potrafiły pokazać swój ofensywny potencjał. Gra nie była skoncentrowana na jednym strzelcu, ale za zdobywanie punktów odpowiedzialni byli wszyscy. Szczecinianie wygrywali też walkę o zbiórki.
Nasz zespół prowadził przez większość spotkania, ale miał też nerwowe przestoje. Gospodarze potrafili dochodzić na 4-6 punktów, ale wtedy znów górę brało większe doświadczenie (oraz szczęście) w szeregach gości. Ostatnią kwartę Wilki rozpoczynały z 12-punktową przewagą i wydawało się, że będą kontrolować grę. To jednak wrocławianie narzucili większe tempo i straty spadły do 5-6 oczek. Nawet minutę przed końcem było 73:79 i za trzy rzucał Jakub
Koelner. Spudłował, Bartosz Diduszko zebrał
piłkę w ataku i znów podał do Koelnera. Ten ponownie spudłował, a piłkę zebrał Paweł Mróz. Było jasne, że tego meczu szczecinianie już nie przegrają.
WKK Wrocław - King Wilki Morskie Szczecin 75:83
Kwarty: 20:24, 12:22, 24:22, 19:15.
WM: Flieger 22 (2), Mróz 14 (1), Adamkiewicz 14 (1), Pluta 11 (2), Bojko 8, Kowalczuk 6, Majcherek 6 (1), Balcerek 2, Nowacki 0, Kuśmieruk 0.