W meczu inaugurującym rundę rewanżową ekstraklasy policzanki przegrały po raz pierwszy w sezonie. Wcześniejsze dziewięć spotkań kończyło się ich sukcesami i długo wydawało się, że podobnie będzie w niedzielę w
Sopocie. Chemik prowadził już 2:0 w setach, a w trzeciej partii 13:9. Wtedy jednak do walki zerwały się gospodynie.
- Pierwsze dwa wygrane przez nas sety nie były w naszym wykonaniu perfekcyjne, niemniej wtedy rywalki myliły się zdecydowanie częściej od nas. Kiedy przestały popełniać błędy, grało nam się zdecydowanie trudniej - komentowała na pomeczowej konferencji Anna Werblińska.
- W 10-minutowej przerwie między drugą i trzecią partią powiedzieliśmy siebie, że musimy wyjść na parkiet z wielką determinacją, aby nie dać rozwinąć Atomowi skrzydeł - dodawał Mariusz Wiktorowicz, trener Chemika. - Trzeci set był wyrównany do stanu 16:14 dla rywalek. Wtedy zespół z Sopotu odbudował się i uwierzył, że może z nami wygrać.
Zawodniczką, która tchnęła wiarę w koleżanki była atakująca Anna Podolec, która zmieniła Judith Pietersen. - Zmieniła oblicze spotkania, głównie dzięki atakom z prawej strony - komplementował skrzydłową trener Atomu, Teun Buijs. - Popełnialiśmy również mniej błędów niż we wcześniejszych partiach, a to przełożyło się na
wynik. Jestem szczęśliwy, że udało nam się pokonać lidera rozgrywek przy tak znaczącym udziale rezerwowych siatkarek.
W gorszym humorze był szkoleniowiec Chemika. Jego podopieczne miały poważne problemy z odbiorem zagrywki, a Anna Werblińska i Agata Sawicka należały przecież we wcześniejszych meczach do najlepszych specjalistek w tym elemencie w całej lidze.
- Gospodynie miały lepsze przyjęcie i to zadecydowało o ich sukcesie. To nasza pierwsza w tym sezonie porażka, która powinna być dla nas nauczką na przyszłość - podkreśla trener Wiktorowicz.
Mimo przegranej Chemik nadal jest zdecydowanym liderem. Wnioski z meczu w Sopocie będą musiały wyciągnąć przed sobotnim spotkaniem wyjazdowym z Naftą
Piła.