Szczecinianie w rywalizacji do dwóch zwycięstw ulegli Azotom
Puławy 1:2. W środę nie wykorzystali atutu własnego parkietu i w decydującym trzecim starciu wyraźnie przegrali 23:30. Przez długie fragmenty spotkania nie potrafili znaleźć recepty na stojącego między słupkami puławskiej bramki Litwina Viliusa Rasimasa.
- Zaczarował strasznie tę swoją bramkę i wybronił tyle rzutów... Chyba w żadnym meczu nam się nie zdarzyło, żebyśmy zmarnowali tyle sytuacji - mówił Zaremba. - Nic nie wpadało. Nawet rzuty z szóstego metra, z dobrych pozycji, po wypracowanych akcjach. To był bardzo dobry mecz bramkarza, a nasz bardzo słaby.
Po spotkaniu szczecińscy szczypiorniści długo nie wychodzili z szatni. Z trudem oswajali się z myślą, że nie wykorzystali realnej szansy, by w tym roku powalczyć o medale.
- Tak na gorąco żadne mocne słowa nie padły, byłoby to teraz bez sensu - podkreślał Zaremba. - Trzeba to wszystko przemyśleć. Czasu już się nie cofnie. Trzeba będzie walczyć o to piąte miejsce. A to zdecydowanie gorsze niż walka o np. trzecią lokatę. Każdy z nas miał większe ambicje i nadzieje. Liczyliśmy, że zagramy o medale.
Zamiast w półfinale z drużyną Vive Targów
Kielce, przyjdzie im zmierzyć się w pierwszej fazie walki o miejsca 5-8 z MMTS
Kwidzyn. Pierwsze starcie w dwumeczu w niedzielę na wyjeździe. Czy szczecinianie zdołają wykrzesać wystarczającą mobilizację na spotkania o niższej randze?
- Musimy walczyć dla naszych kibiców, którzy przychodzą na mecze. Choćby dlatego nie możemy tych spotkań "olać". Trzeba będzie wyjść na parkiet i zapomnieć o tym, co się wcześniej zdarzyło, choć w najbliższych dniach na pewno nie będzie to łatwe. Zostały nam do końca sezonu jeszcze cztery mecze i w każdym z nich musimy zagrać zdecydowanie lepiej niż w środę - podsumowuje Zaremba.