Łukasz Sapela w sobotę zadebiutował w drużynie wyspiarzy. Zimą szukał klubu po tym, jak po jesiennych rozgrywkach zrezygnowała z niego... Olimpia. Grał tam ostatniej jesieni, wystąpił w 12 meczach (m.in. z Flotą, gdy goście wygrali w Grudziądzu 2:0), ale trener Dariusz Kubicki nie widział go w składzie. Sapela ma za sobą m.in. 137 występy w ekstraklasie w barwach
GKS Bełchatów.
Jakub Lisowski: Po tym, co się działo w okresie zimowych przygotowań, to zwycięstwo z Olimpią można określić jako bardzo niespodziewane.
Łukasz Sapela: Czy ja wiem... Wiadomo, że przed pierwszym meczem zawsze jest sporo niepewności, znaków zapytania, ale przecież zimę przepracowaliśmy bardzo solidnie, np. na obozie w Hiszpanii czy ostatni okres z trenerem Szukiełowiczem. Wiadomo, że Olimpia Grudziądz ma zupełnie inne cele niż my, bo nas interesuje utrzymanie, a ich awans do ekstraklasy, ale w żaden sposób nie zwątpiliśmy w siebie. Liczyliśmy na dobry wynik i na boisku na taki pracowaliśmy bardzo mocno.
Pan mówi o solidnych przygotowaniach zimą, a trener Szukiełowicz przyznaje, że wyspiarzom odcięło prąd zaraz po przerwie.
- Skupiłem się w swojej ocenie na pracy bramkarzy i zapewniam, że pod kierunkiem trenera Roberta Mioduszewskiego wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Ja i Marcin Skrzeszewski bardzo na tych zajęciach skorzystaliśmy, a ta praca będzie procentowała.
Olimpia w drugiej połowie miała wyraźną przewagę w polu, ale nie potrafiła stworzyć sobie groźnych sytuacji. Nerwowo było po dośrodkowaniach.
- To prawda. Cały czas umysł musiał być otwarty, by koncentracja nie uciekła. Olimpia chciała wyrównać, w końcówce siedziała na nas, ale poza jednym strzałem - gdzie wypchnąłem
piłkę na rzut rożny - aż tak niebezpiecznie nie było. Dobrą grą w obronie nie dopuściliśmy, by rywal nas tu skrzywdził, choć do ostatniej akcji walczył o swój happy end.
Pomysłem na mecz była obrona i skuteczna kontra?
- Dokładnie, ale musimy być w tym bardzo skuteczni. W pierwszej połowie jeszcze nie się udało, po przerwie dobrą akcję miał Charli, ale dopiero stały fragment gry przesądził o wyniku. To też ważny, bardzo ważny element naszej gry.
Jak dużo da wam to pierwsze zwycięstwo?
- To pokażą następne mecze. Mam nadzieję, że kolejne spotkania będą wyglądały tak, jak z Olimpią.
Rozmawiał Jakub Lisowski
Dla szczecin.sport.pl
Marcin Woźniak, obrońca Olimpii, były piłkarz Pogoni: Bolała nas porażka w takim stylu. O ile pierwszą połowę Flota mogła uznać za udaną dla siebie, to w drugiej części nasza dominacja była bardzo wyraźna. Do momentu straconej bramki narzucaliśmy swój styl gry, ale nie udało się udokumentować tego golem. Ciśniesz, ciśniesz, ale jak nie strzelasz - nadziewasz się na kontrę i przegrywasz.
Nie zgodzę się jednak z opinią, że słabo wypadliśmy przed przerwą. Zapamiętałem jedną dobrą sytuację Floty, my mieliśmy cztery. Kontrolowaliśmy wydarzenia boiskowe, świetnie przebijaliśmy się skrzydłami pod pole karne Floty, ale z dośrodkowań niewiele wynikało. Flota dobrze była ustawiona w polu karnym, a i nastawiona była na kontrę. Była groźna w swoich akcjach, ale nie dyktowała warunków gry w tej części.
Trener Kubicki był strasznie niezadowolony ze słabo egzekwowanych przez nas stałych fragmentów gry. Tu nie ma rozgrzeszenia, bo przecież piłka jest stojąca, a my nie potrafiliśmy jej przerzucić nad pierwszym obrońcą. Po zmianie stron wyglądało to już dużo lepiej, ale wpaść nic nie chciało...
not. lis