Po piątkowej wygranej Legii
Warszawa nad Wisłą
Kraków łodzianie stracili pozycję lidera, więc spotkanie z Pogonią rozpoczęli z takim animuszem, jakby łodzianie grali co najmniej o roczną wypłatę premii. Dwa, trzy szybkie podania i jeden z piłkarzy Widzewa był już w okolicach bramki Radosława Janukiewicza. Dobrze, że bramkarz Pogoni potwierdzał reprezentacyjną formę, bo przy kilku strzałach pachniało golem. Sporo było w taktyce Widzewa młodzieżowego polotu, bezkompromisowości, ale też i strat. To właśnie po błędach przeciwnika portowcy starali się coś sensownego zorganizować.
Skowronek zaskoczył po raz kolejny. W wyjściowym składzie... zabrakło napastnika. Donald Djousse został w
Szczecinie leczyć kontuzję, Łukasz Zwoliński strzelił bramkę w rezerwach, a inny młodzieżowiec Kamil Zieliński - zgłoszony w piątek do rozgrywek ekstraklasy - nie załapał się do meczowego składu. Z nominalnych napastników pozostał Mouhamadou Traore. Senegalczyk mecz rozpoczął jednak na ławce rezerwowych. Do przodu został więc przesunięty Edi, ale o ile w pierwszych minutach trzymał się jeszcze linii obrońców Widzewa, tak po 10 minutach zaczął coraz częściej zbiegać do środka. Do drugiej linii wrócił za to Wojciech Golla, który miał wspomagać defensywę z Maksymilianem Rogalskim i organizować atak pozycyjny z Takafumim Akahoshim. Pogoń atakowała jednak rzadko, najczęściej po kontrach. W nich szukany był szybki Robert Kolendowicz, rzadziej Adam Frączczak biegający po prawej stronie (zagrał zamiast słabego z Jagiellonią Adriana Budki. Były widzewiak dostał przed meczem upominek od gospodarzy). Obaj do przerwy mieli swoje bramkowe okazje. Frączczak machnął się jednak i padł na ziemię w polu karnym, a Kolendowicz w 39. minucie meczu zmarnował najlepszą okazję pierwszej połowy. Wyszedł na sam na sam z Maciejem Mielcarzem i trafił w niego. Dobitka Frączczaka też nie znalazła bramki.
Po czterech minutach mogło być jednak 1:0 dla Pogoni. Rzut wolny z lewej strony, wrzutka na 5 m, gdzie najwyżej wyskoczył Maciej Dąbrowski. Strzelił głową dobrze, ale trafił w słupek. Piłka tak pechowo dla niego odbiła się od słupka, że wpadła wprost w ręce bramkarza Widzewa. Łódzcy kibice głośno i głęboko odetchnęli z ulgą.
W przerwie Skowronek trzymał się schematu i szybko jego zawodnicy pokazali, że nauka w meczu z Jagiellonią (białostoczanie w Szczecinie też grali bez napastnika) nie poszła na marne. W 53. minucie piłkę z środka boiska za plecy obrońców wrzucił Akahoshi, wystartował do niej Frączczak, który łatwo ubiegł Mielcarza i strzelił do pustej bramki. Kilka minut później było już 2:0. Kilka podań z pierwszej piłki i Edi znalazł się sam na prawym boku pola karnego. Dograł do Kolendowicza, który wślizgiem pokonał bramkarza.
Ciszę na obiekcie przerwali sami łodzianie, którzy po 2 minutach strzelili kontaktowego gola (błąd Janukiewicza). Widzew natychmiast ruszył do ataku, ale ich temperamenty przytępił sędzia Gil, który wyrzucił z boiska Adama Banasiaka (druga żółta po faulu na Edim). Pogoń mogła więc pilnować wyniku i szukać szans w kontrach. W 80. minucie portowcy (konkretnie Maciej Dąbrowski) zdobyli 3. gola i było praktycznie po meczu, a pierwsze wyjazdowe zwycięstwo portowców w ekstraklasie stało się faktem.
ZOBACZ gole i najciekawsze akcje meczu Widzew - Pogoń
Następny mecz Pogoń zagra z Legią Warszawa w poniedziałek
22 października.