W wywiadzie dla "Głosu" Rogalski tłumaczy się tym, że ustawiał mur i dlatego podniósł rękę do góry. Zapomniał ją o czasie opuścić i niestety
piłka trafiła właśnie w nią. - Jest to chora sytuacja. Starałem to sobie jakoś wytłumaczyć, ale niczego tym nie zmienię - podkreśla Maksymilian Rogalski. - Przeprosiłem kolegów, bo ten gol ustawił mecz.
Ustawił, ale zarazem zmusił Pogoń do odważniejszej gry. Portowcy w pierwszej połowie stworzyli sobie 3 bramkowe okazje, czego w poprzednich meczach nie było. W drugiej też mieli inicjatywę, ale zabrakło kropki nad "i".
Rogalskiego szkoda, bo jesienią grał bardzo dobrze, będąc jednym z filarów zespołu. Wiosną nie spisywał się już tak dobrze, ale... na podejrzenia o celowe zagranie ręką w
Białymstoku nie zasłużył.
- Stałem się kozłem ofiarnym. Ludzie zapominają o tych dobrych momentach, jak np. awans do ekstraklasy. Przeżywaliśmy z kibicami mnóstwo dobrych chwil, ale w jednym momencie człowiek potrafi o tym zapomnieć - mówi zawodnik i obiecuje, że w piątek Pogoń powalczy o pierwsze wiosenne zwycięstwo ligowe.