Piłkarz ostatni rok spędził w pierwszoligowym GKS Tychy. Był tam jednym z lepszych zawodników. Wcześniej był związany z
Koroną Kielce. Gdy dostał propozycję ze Szczecina - bez wahania zdecydował się na przeprowadzkę.
- Debiut oceniam jako udany. Zwyciężyliśmy w dobrym stylu, powalczyliśmy, oddaliśmy całe serce i wyszliśmy z tego zwycięsko - mówił Bąk.
Pomocnik miał wielki udział przy pierwszej bramce Pogoni. Na prawej stronie oszukał przeciwnika, śmiało pobiegł w kierunku pola karnego i został podcięty. Była 5. minuta. Po chwili Takafumi Akahoshi celnie dośrodkował do Macieja Dąbrowskiego i zrobiło się 1:0 dla Pogoni. Później Bąk jeszcze kilka razy szarpnął, w drugiej połowie strzelał celnie z dystansu, raz uderzył z 20 metrów z pierwszej
piłki, ale nie trafił w bramkę.
- Nie ma co się bać. Na boisku trzeba ryzykować, bo taka jest
piłka nożna - mówi Bąk. - Śmiało do przodu, a nie chować się przed
piłką.
Kwadrans przed końcem opuścił boisko. Za niego wszedł Radosław Wiśniewski. Wynik już się nie zmienił.
- Przyjechaliśmy po trzy punkty. Wierzyliśmy w swoje umiejętności, swoją grę. Tak jak chcieliśmy, zgarnęliśmy pełną pulę - podkreślał z uśmiechem.
W najbliższą sobotę jego i całą Pogoń czeka jeszcze trudniejsze zadanie. Do Szczecina przyjedzie mistrz Polski -
Legia Warszawa.
- Legia przyjedzie i niech to ona obawia się tego występu. Pokazaliśmy, że stać nas na dobrą grę, więc nie ma co się bać mistrza. Jasne, że dużo rzeczy możemy jeszcze poprawić na lepsze - dodał Jakub Bąk.